Strona Główna arrow Pogawędki arrow Wojskowa opowieść księdza Bernarda
Wojskowa opowieść księdza Bernarda Drukuj Poleć znajomemu
Redaktor: Administrator   
24.06.2010.
 

Poznałem świętego!

 

Bernard Joszko – proboszcz z Biskupic i Boroszowa wspomina błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę, z którym odbywał zasadniczą służbę wojskową
Władza ludowa nie wyróżniała kleryków. Powoływała ich do odbycia zasadniczej służby wojskowej tak jak innych młodych Polaków. Z tą tylko różnicą, że przerywano im studia teologiczne i nie zwracano szczególnej uwagi na stan ich zdrowia. Jak wspomina ksiądz doktor Bernard Joszko – proboszcz z parafii w Biskupicach i Boroszowie, do służby wojskowej powołano nawet kleryka z Białegostoku, który miał jedną nogę krótszą i przez to nie mógł uczestniczyć w ćwiczeniach. Po pół roku zwolniono go. Cel wydawał się oczywisty, chodziło o zniechęcenie do kontynuowania nauki w seminariach, a także dokładne rozpoznanie cech psycho-fizycznych przyszłych księży. To miało ułatwić kontrolę nad nimi. Kleryków powoływano do wojska już w latach 50-tych, ale odbywali służbę w normalnych jednostkach wojskowych. Ponieważ wyróżniali się wykształceniem i inteligencją to w wojsku było im dobrze. Zostawali np. pisarzami kompanijnymi korzystając z pewnych przywilejów. Władzy w tamtym systemie wcale o to nie chodziło więc w roku milenijnym (rocznica chrztu Polski) w Bartoszycach utworzono dla alumnów specjalną jednostkę wojskową o zaostrzonym rygorze. Na trzech kompaniach było ich około trzystu. Pododdziały tak formowano by na 10 kleryków wypadało 2 żołnierzy nie związanych z kościołem. Byli to ludzie dobrani przez Główny Zarząd Wojska Polskiego, a wytypowani przez służbę bezpieczeństwa. Ich zadaniem była infiltracja kolegów.
- W 1966 roku wraz z ośmioma innymi kolegami z nyskiego seminarium trafiłem do jednostki wojskowej w Bartoszycach – opowiada ksiądz Bernard Joszko. - Z obecnym biskupem Janem Kopcem i proboszczem z Przywor Opolskich Józefem Kaczmarczykiem trafiliśmy na pierwszą kompanię. W jednej sali zamieszkiwał z nami kleryk z Warszawy o nazwisku Dusza. Odwiedzał go czasami kolega z seminarium Alek Popiełuszko. Był on zakwaterowany na drugiej kompani i nasze bezpośrednie kontakty były ograniczone, ale poznaliśmy się dobrze.
W Baroszycach stacjonowali w koszarach poniemieckich. Był to jeden duży blok trzy kondygnacyjny. Na każdym piętrze zakwaterowano inną kompanię. Warunki bytowe należy ocenić jako dobre. Nie była to kompania karna ale warunki szkolenia były „dość ostre” z taktyką, strzelaniem i kopaniem okopów nad rzeką Łyną.
- Służyliśmy przez pełne 2 lata. Ja nie byłem jakimś podpadziochą ale w domy byłem tylko dwa razy na urlopach ustawowych. – mówi ksiądz Bernard. - W pierwszym roku przez siedem, a w drugim przez dziesięć dni.
Księdzu Popiełuszce nadano przy chrzcie imię Alfons, po dziadku. Z bierzmowania miał na imię Kazimierz. Na rok przed przyjęciem święceń kapłańskich zmienił imię na Jerzy, Aleksander. W centralnej Polsce brzmiało to lepiej.
- Szeregowiec Popiełuszko zawsze demonstrował swoje przekonania religijne, był to chłopak „z charakterem” – dodaje ksiądz Joszko. - Nie podobało się to dowódcom i często był karany dyscyplinarnie. Wielokrotnie widziałem jak biega z plecakiem aby meldować się w ramach kary „zakazu opuszczania koszar”. Odwiedzając nas opowiadał także o innych karach fizycznych, a nie wyróżniał się nadzwyczajnym zdrowiem. Raz koledzy przynieśli go z ćwiczeń terenowych gdyż zasłabł. Mimo trudów i intensywnego szkolenia polityczno-ideologicznego przez najlepszych wykładowców z Warszawy gdzie piętnowano nauki kościoła i kardynała Wyszyńskiego nie poddawał się, zawsze zdecydowanie i bezkompromisowo głosił swoje poglądy. Już jako kapłan Jerzy Popiełuszko także wykazywał niezłomny charakter. Czynami potwierdzał to co głosił słowem chociaż ostrzegano go o zagrożeniach jakie to niesie. Jego męczeńska śmierć wstrząsnęła mną.
- Miałem świadomość, że każdy chrześcijanin żyje w powołaniu do świętości- mówi ksiądz Joszko. - Nie spodziewałem się jednak tego, że jeden z bliskich znajomych jeszcze za mojego życia zostanie ogłoszony świętym. Z dumą uczestniczyłem w koncelebracji Mszy Świętej beatyfikacyjnej. Z okresu naszej wspólnej służby wojskowej było jeszcze około osiemdziesięciu księży. Wewnętrznie raduję się i wierzę, że ksiądz Jerzy, w obliczu Pana Boga wstawia się w intencji tych wszystkich, których wspomagał w życiu doczesnym głosząc zasadę „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.

Jako trzeci z lewej stoi ksiądz Bernard Joszko - nigdy nie spodziewał się, że jeden z jego wojskowych kolegów zostanie ogłoszony świętym

 

Zmieniony ( 24.06.2010. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
© 2024 Boroszów :: Joomla! i Joomla! IE jest Wolnym Oprogramowaniem wydanym na licencji GNU/GPL.